poniedziałek, 8 lipca 2019

Przekonanie



Oparłem się o ścianę klatki schodowej, kiedy Bill przetrzepywał kieszenie w poszukiwaniu kluczy do mieszkania. Właściwie nie miałem pojęcia, co mną kierowało, że zgodziłem się na nocny wypad do domu obcego faceta, dodatkowo poznanego w gejowskim barze. Owszem, - dobrze mi się rozmawiało z blondynem, ale nie pociągał mnie w żaden fizyczny sposób, więc jeśli doszłoby co do czego, to mogłem spokojnie wywnioskować, że pojawiłby się niemały problem.

Właściwie nawet nie wiedziałem, czy w jakikolwiek sposób przystałbym na to ,,co do czego" i to wcale nie dlatego, że nie byłem gejem. Nie odczuwałem chęci do stosunków czy to z mężczyzną, czy z kobietą. Za każdym razem, jak dochodziło do tego z Pacyfiką, musiałem się przymuszać, aby jej nie zawieść. Chociaż, na całe szczęście dla mnie, nie uprawialiśmy seksu zbyt często. Od dwóch do czterech razy w miesiącu i to wszystko. Prawdopodobnie Bill szukał przygody na jedną noc, a ja zajęcia czy noclegu - seks za nocleg. Była to chyba uczciwa wymiana, racja? Przecież to coś normalnego, na porządku dziennym: idziesz do klubu samotnie lub z przyjaciółmi i poszukujesz kogoś na miano kochanka, aby zaznać chwilę rozkoszy. Nieważne komu ofiarujesz to miano, prawda? Grunt, by druga osoba się zgodziła i tyle. Reszta jest nieważna, nie liczą się w tym momencie ani choroby weneryczne, ani wygląd czy posiadanie partnera. Nic, a nic. Tylko ta jedna chwila, kiedy doznaje się rozpusty.

Nim dostrzegłem, Bill otworzył drzwi i czekał, aż wejdę do środka. Odepchnąłem się od ściany i wszedłem do mieszkania zdejmując kurtkę, a potem odwieszając ją na wieszak, jak gdyby nigdy nic. Tuż za mną wszedł blondyn, który zapalił światło do przedpokoju i również zdjął kurtkę, a dodatkowo buty. Nie chcąc zostać w tyle również je zdjąłem.

- Czego się napijesz? - spytał i od razu udał się w głąb mieszkania, nie czekając na odpowiedź.

- Herbaty - odparłem, idąc za nim jak cień. Skręcił do pomieszczenia, które, jak się okazało, było salonem.

- Pójdę ją zaparzyć, a ty sobie usiądź. - Zapalił światło, a mym oczom ukazał się niewielki, schludny salon.

Kiwnąłem lekko głową na znak zgody na propozycję Billa; podszedłem do popielatej rogówki i usiadłem.

Pokój nie był zbyt wielki, ale całkiem przytulny - wbrew chłodnym odcieniom szarości i czarno-białym meblom. Na półkach umieszczonych w pomieszczeniu, prostopadle do kanapy, było pełno książek; Stephen King, George Owrell, Oscr Whilde, Agata Christie, Arhtur Conan Doyel, Jospeh Conrad, Johann Wolfgang von Goethe i wiele innych dzieł słynnych pisarzy; leżały elegancko poukładane. Na półkach przed książkami znajdowały się ramki ze zdjęciami. Na pierwszym, rzucającym mi się w oczy, zdjęciu pewien mężczyzna znajdował się w górach, wraz z dwoma innymi osobami płci męskiej. Cała trójka była podobna do siebie z postury. Stali odwróceni plecami do obiektywu.Ten po lewej miał czerwone włosy, pośrodku znajdował się - prawdopodobnie - Bill, a po prawej jakiś błękitnowłosy.

Kolejne zdjęcia stały zbyt daleko, a dodatkowo były odwrócone pod takim kontem, że nie mogłem się im przyjrzeć z mojej perspektywy. Skierowałem spojrzenie na szklany stolik i czekałem na Billa, wpatrując się w swoje nieco rozmazane odbicie w szkle.

Cichy szum gotowanej wody i szczęk kubków były całkiem relaksujące - zwłaszcza dla osoby, która już niedługo miała uprawiać seks, za którym niespecjalnie przepadała. Nie chodziło o samą czynność, bo ta, owszem, była przyjemnym doznaniem, ale o coś zdecydowanie innego; o wstręt do samego siebie. Nigdy nie traktowałem seksu jako podwalinę związku. Nie był mi do szczęścia potrzebny, co prowadziło do tego, że nie odczuwałem popędu seksualnego w stronę Pacyfiki, ani nikogo innego. Sytuacji nie poprawiała myśl, że będę musiał rozłożyć nogi dla mężczyzny. Ba, to mnie nawet przerażało.

Cichy stukot porcelany o szkło wyrwało mnie z zamyślenia. Spojrzałem na blondyna, który uśmiechnął się flirciarsko w moją stronę. Odwzajemniłem gest, unosząc delikatnie kąciki ust. Po chwili Bill usiadł koło mnie, zostawiając między nami kilkunastocentymetrowy odstęp.

- No więc, Sosenko. - Zaczął. - Opowiedz mi coś o sobie. - Oparł się wygodnie o oparcie kanapy.

- A co mam ci powiedzieć o mojej osobie? - spytałem, drocząc się z nim na swój własny sposób.

- Najlepiej to wszystko. - Uśmiechnął się szeroko.

- Jestem zwyklym dwudziestoparolatkiem, ot co. Nic ciekawego do opowiedzenia nie mam - odparłem, na co blondyn zmarszczył lekko brwi, a uśmiech zszedł z jego twarzy.

- A więc, czego ten ,,zwykły dwudziestoparolatek" szukał w gejowskim barze? Zwykłej przygody na jedną noc, czy czegoś... - Przerwał na chwilę, szukając odpowiedniego słowa. - Mniej poszukiwanego w tych czasach? A może jeszcze inne potrzeby cię tam przyprowadziły?

Nie miałem pojęcia o co mu chodziło; ,,Czegoś mniej poszukiwanego w tych czasach"? To pytanie było dla mnie kompletnie pozbawione sensu. ,,Inne potrzeby?" - no błagam.

- Właściwie, to znalazłem się tam przypadkowo - odpowiedziałem szczerze.

- Jak to powiedział Platon: nic nie dzieje się przypadkowo, zawsze jest jakaś przyczyna i konieczność. - zacytował.

- Właściwie to nie wiem. - Przyznałem i wzruszyłem ramionami. - Poszedłem tam, gdzie mnie nogi poniosły i jakoś tak tam wylądowałem.

Bill potarł swoją idealnie ogoloną brodę ręką, a w jego oczach przez chwilę mogłem dostrzec niewielkie zmieszanie. Czekając na jakąkolwiek reakcję blondyna, chwyciłem jeden z przyniesionych przez mężczyznę kubeczków z herbatą i wziąłem niewielki łyk. Herbata była niezwykle smaczna i nawet tak ,,bezsmakowy" baran jak ja mógł to spokojnie, bez większego trudu, przyznać.

- Smakuje? - Usłyszałem głos gospodarza.

W odpowiedzi kiwnąłem jedynie głową i odłożyłem kubek na miejsce. Następnie, nie wiedząc co mną kierowało, przybliżyłem się do Billa i od tak zacząłem muskać jego wargi swoimi.

Wkrótce, przy pomocy blondyna, mój niewinny całus przemienił się w niezwykle namiętne doznanie, od którego nie sposób było się oderwać. Poczułem czuły dotyk na plecach, nakazujący przybliżyć mi się jeszcze bardziej do mężczyzny, co oczywiście zrobiłem.

- Nie sądzisz, że wygodniej nam będzie na łóżku niż kanapie? - spytał ze swoim uwodzicielskim uśmiechem w przerwie od pocałunku.

***

Kiedy Bill skończył i wyszedł ze mnie, zdyszany położył się obok i objął mnie w pasie, przysuwając mocno do siebie. Poczułem, jak moje policzki oblewają się rumieńcem. Nie sądziłem, że seks z blondynem może zająć aż tyle czasu; nie sądziłem, że gdy skończy, nie będę miał wyrzutów sumienia; nie sądziłem, że niczego nie będę żałować; nie sądziłem, że ja sam tej nocy też będę odczuwał przyjemność.

Do pokoju wpadały poranne promienie słońca, a spokojny oddech blondyna muskał mi szyję. Czekałem, aż mężczyzna zaśnie, abym mógł się ubrać i szybko uciec. O dziwo po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem się naprawdę wolny.

Planowałem, zaraz po wydostaniu się z objęć Trójkąta, wybrać się na uczelnię i wziąć udział, po raz pierwszy od dłuższego czasu, na zajęciach. Kto by pomyślał, że, kiedyś wzorowy uczeń, mógłby skończyć w toksycznym związku, trzymany na krótkiej smyczy i wyrzec się wszystkiego, co ważne; kontaktu z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi lub po prostu z kimkolwiek, a w tym zaprzestać studiować.

Minuty mijały, a uścisk w pasie lekko się zmniejszył. Oddech blondyna był zdecydowanie wolniejszy, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mężczyzna zasnął. Ostrożnie, uważając na każdy najmniejszy szmer, wydostałem się z jego objęć i podniosłem się. Pozbierałem swoje rzeczy z ziemi i ubrałem się. Cicho wymknąłem się z pokoju, a następnie z mieszkania, mając nadzieję, że już nigdy więc nie spotkam się z Billem.

Żałowałem, że nie wziąłem wczoraj z mieszkania bluzy czy kurtki z kapturem. Czułem się obco na korytarzach uczelni, zatłoczonych innymi studentami. Miałem wrażenie, jakby wzrok wszystkich spoczywał na mnie, a tematem rozmów była moja osoba, mimo że bylem swiadomy mojej niewidzialności dla nich. Na salach wykładowych również nie zauważyliby mojej obecności. Jedynym jej dowodem był podpis na liście i tyle. Pomimo tego nie mogłem przestać się stresować.

Nie pamiętałem nazwiska wykładowcy, a ich twarze ledwo kojarzyłem. Właściwie to nawet nie byłem pewien, jakie zajęcia miałem dzisiaj mieć. Zacząłem w myślach odliczanie do dziesięciu, starając się uspokoić i przestać w myślach wyzywać od idiotów. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i wyszukałem plan zajęć - najpierw postprodukcja, potem historia kultury i sztuki. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się aż tak źle jak początkowo myślałem.

Otworzyłem pusty zeszyt, kupiony po drodze w pobliskim super markecie i wyjąłem długopis z kieszeni spodni. Oparłem się o ścianę i szybko nakreśliłem na górze pierwszej strony ,,post produkcja:". Gdy to zanotowałem, poczułem wibracje z telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i, jak mogłem się spodziewać, dzwoniła Pacyfika. Odrzuciłem połączenie i wyłączyłem telefon, by mieć pewność, że nie będzie dobijać się do mnie podczas zajęć. W tym samym czasie przed salę przybył wykładowca i zaprosił nas do środka.

______________
Zapraszam na mojego wattpada: Saksoia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz